RPG
Las z począku wydawał się rzadki, jednak w miare marszu robił się coraz ciemniejszy, coraz bardziej złowrogi. Bambusy wyrastały z ziemi i pięły się wysoko, sprawiały wrażenie, jakby podtrzymywały niebiosa, by te nie upadły nam na głowę. Las bambusowy przecinało kilka mniejszych rzek i jedna duża wzdłóż której przeciągnięto kładkę która miała słóżyć za mostek. Niebieskowłosy wciąż zmierzał do celu.
Offline
podązający tuż za nim chłopak rozglądał sie z zaciekawieniem co chwila potykajac o wystajace korzenie. Las był naprawdę imponujący..Wygladał jak wyciągnięty z filmu akcji, gdzie bohater ma za zadanie przedostać sie przez zdradziecką i dziką dżunglę..:"Dlaeko jeszcze?" Zapytał poczym potknął sie poraz setny zachowując na szczęście równowagę...
Offline
Tuż za chłopcem szedł odziany w czerń mężczyzna nie spuszczajac idącej przed nim dwójki z oczu. Wydawała sie sunąć po ziemi, przepływajac ponad wszelkimi zdradzieckimi korzeniami..Wygladał jak duch wdowy podążajacy lasem...Nie mowił nic.
Offline
Niebieskowłosy, także nic nie mówił. Nie odpowiedział chłopakowi, który jak cień za nim podążał. Nagle zatrzymał się, mogło by się zdawać w samym środku lasu. Z oddali słychać było stukanie. Zapach, który zaczął się rozprzestrzeniać, nie był zapachem lasu, a kurzu, kadzidła i krwi. Wokół nich pojawiły się migocące w oddali płomyczki. A może wcale nie tak w oddali? Atmosfera była niepokojąca, jednak niebieskowłosy nie zwracał na to uwagi.
Offline
Chłopak przyspieszył kroku, tak, że idący przodem niebieskowlosy mógł poczuć jego oddech na swojej szyi. Widać było, że był zaniepokojony:" C-co sie dzieje?" Zapytał lekko drżącym głosem stukając w ramię Niebieskowłosego..
Offline
- Ciii... - uciszył chłopaka niebieskowłosy. - Oni tu idą... Idą nas powitać. Nic nie mówcie, złóżcie im hołd. - Polecił, klękając na ususzonych liściach, które musiały opaść z bambusów. Płomienie migocące z oddali, zbliżały się do nich, tworząc wokół nich szczelny krąg. Dopiero z bliskiej odległości około dziesięciu metrów, widać było ich ponure twarze podświetlone bladymi płomieniami świec. - Bracia Black Lilithum... - Przemówił do nich chłopak, którego ubranie było identyczne z ich ubraniami, całe czarne przypominało materiał owinięty wokół sylwetki. - Przyprowadziłem Mistrza...! - krag wokół nich zaczął się powoli zaciśniać. Bracia Black Lilithum jak nazwał ich niebieskowłosy, zaczęli wypowiadać słowa w nieznanym języku, które brzmiały jak modlitwy. Stukanie nie ustępowało.
Offline
Nagle Bracia Black Lilithum zatrzymali się w miejscu, kiedy krąg był już na prawdę szczelny. Jeden z nich wystąpił do przodu i pokłonił się nowemu mistrzowi, którym okazał się być zimnooki, tajemniczy mężczyzna. Niebieskowłosy stanął koło niego i podał mu sztylet, który niedługo potem mężyczyna występujący z kręgu wbił sobie w brzuch. Czarna krew trynęła z jego ust, kiedy wbijał ostrze rozrywając skórę. Wykonał jeszcze jeden ruch po czym padł na ziemię. Jego ciało drżało przez chwilę po czym znieruchomiało. Kolejne trzy osoby wystąpiły z kręgu, złapali tajemniczego mężczyznę za ręce. Jakaś osoba zlapała tkaże chłopca, ale niebieskowłosy szybko zareagował, ciągnąc go w swoją stronę. - On należy do mnie - powiedział.
Offline
Zimnooki z początku wydawał się być bez ruchu, bierny co do tego co sie dzieje, lecz gdy tajemniczy mężczyźni pochwycili go, jego oczy szerzej sie otworzyły. Patrzył na 'nawiedzonych' poczym wypowiedzial tajemnicze słowo pod nosem. Jego skóra rozbłysła srebrem, a tajemnicze światło z niej bijące odrzuciło na boki trzymajacych go ludzi. Cały emanował niesamowitym blaskiem:" Kim jesteście?" Zapytał trzymając ludzi na dystans przy pomocy tajemniczego światła które było jak tarcza...
Offline
Niebieskowlosy skulił się za chłopcem, jednak wciąż obejmował go od tyłu. - Trudno przewidzieć. Ich mózgi postępują instynktownie. To dlatego tamten, widzisz go? - Wskazał na lezącego, martwego mężczyznę na ziemi. - Był naszym dawnym mistrzem, ale czuł respekt przez nim - Teraz pokazał na lśniącego srebrem mężczyznę w dżilbab. - I musiał zginąć.
Odepchnięci siłą tarczy zimnookiego meżczyzny, członkowie Black Lilithum stracili przytomność. Wszystkich, razem z niebieskowłosym, było dwudziestu pięciu. Jeden martwy, trzy osoby były nie przytomne. Wszyscy rzucili się pospiesznie na kolana przed tajemniczym mężczyzną w dżilbab. Zaczęli chórem jakieś modły po swojemu z czego jedynym zrozumiałym słowem było "Black Lilithum", po czym jeden z nich po tajemnie skinął na krąg za mężczyzną w miejscu w którym stał niebieskowłosy i chłopiec. Dwóch z nich odłączyło się i pobieglo w głąb lasu.
Offline
-Jesteś ich nowym mistrzem... Zaakceptuj to, proszę, albo rozniosą wszystko w pył. -Niebieskowłosy stał jak osłupiały. Patrzył na krąg, ktory w jednym momencie oderwał się od mężczyzny w dżilbab, zacisnął spowrotem i otoczył pętlę wokół niego. Niebieskowłosy i chłopak zniknęli na kilka sekund w tłumie, który przywodził na mysl sępy żerujące nad swoimi ofiarami. Następnie tak szybko jak się złączyli, tak szybko rozproszyli i stanęli znów przed tajemniczym mężczyzną. Niebieskowłosy był nieprzytomny, a chłopiec miał rozoraną rękę od nadgarstka aż do łokcia z której sączyła się świeża krew.
Powiedzieli coś po swojemu, co miało oznaczać dary i ofiarę, po czym znów pokłonili się, kładąc bezwladne ciało przed nim i polewając je krwią chłopca.
W tym momencie wracali uciekinierzy z lasu z czymś co wyglądało na długi, żelaznykij z jakimś wzrorem na końcu. Lśnił jak latarenka w gęstej ciemności. Dwóch niosło jeszcze żarzące się w ten sam sposób, naczynie.
Ostatnio edytowany przez San (2009-08-07 08:12:10)
Offline