RPG
Gdy spodnie powędrowały w dół każdy na sali mógł zobaczyć kolorowe bokserki ochroniarza. Były niebieskie w zielone palemki i czerwone słońca, tak czerwone jak teraz jego twarz. Ochroniarz pośpiesznie podciągnął spodnie poczym z wściekłą jak osa miną chwycił za kark chłopca/dziewczynkę i dosłownie wyniusl go z sali wyrzucajac przed klub:" Nikt nie będzie mnie ośmieszał!!!"
Offline
-Ej no! To nie ja!!! - Osoba krzyknęła za zamykającymi się drzwiami klubu. - Szlag by go... - Przeklął/a pod nosem. - A właściwie to obu... - Dodał/a. Siedział/a na krawężniku ulicy, patrząc przed siebie. Odpalił/a papierosa, zaciągając się dymem. - Może te papierosy mają w sobie jakiś narkotyk? - zastanowił/a się głośno. Miał/a w zwyczaju mówić do siebie, co niektórzy odczytywali jako pierwszą oznakę szaleństwa. - Ostatnio coś się ze mną dzieje... Może warto iść do psychiatry...? - Rzucił/a tylko trochę wypalonego papierosa na chodnik i przydeptał/a go nogą. Samochody na ulicy jeździły w dwie strony. Był dość duży ruch.
Offline
Nagle za jej/jego plecami odezwał sie znajomy głos:" Żeby nei bylo ci przykro też wyszedłem" Powiedział. To był chłopak z klubu. Stał teraz i patrzył się na nią/niego. Już bez naszyjnika:" Zwrócilem go tej mlodej damie.." Powiedział niewzruszonym, zminym tonem:"...zrobilem to dla zabawy, bo widziałem, że patrzysz" Jego usta wykrzywił teraz dziwny, pelen triumfu uśmiech...
Offline
Jasnowłosa osoba, która dotąd siedziała spokojnie na chodniku, rzuciła mu zimne spojrzenie. - Zrobiłeś ze mnie kretyna! I chyba już nigdy nie wpuszczą mnie do Pure! - powiedział/a zaplatając dłonie jak do modlitwy i kładąc łokcie na kolanach. - Czego ty ode mnie właściwie chcesz? - Zapytał/a nie patrząc na niego. - Zdeptałem twoją mówkę o którą tak pieczołowicie dbałeś? Zjadłem twojego psa? Bo nie mogę sobię przypomnieć z czym ci się naraziłem. Oświeciesz mnie?
Offline
Chłopak/dziewczyna zerwał/a się z chodnika, stając przed czarnowłosym. Dopiero teraz było widać, że ich wzrosty tak bardzo się od siebie różnią. Wyglądał/a jakby zaraz miał/a mu przygrzmocić. Z natury był dosyć wybuchową osobą, nigdy nie wiadomo było, jak się zachowa w danym momencie. - Jakbyś się nie bawił w kleptomana żeby się popisywać to nie poszedłbym do ochorniarza! O! - krzyknął na niego, przez co ludzie idący chodnikiem, obejrzeli się za jasnowlosym nie widząc ciemnowłosego. - Czego się gapicie?! - Zwrócił się teraz do nich. - Nie widzieliście nigdy zeschizowanego kolesia, który gada z wymyslonym kolegą?! - Ludzie rozeszli się w swoje strony, nie zwracając więcej uwagi, tylko niektórzy z nich odchodząc, obejrzeli się jeszcze raz na chłopaka/dziewczynę.
Offline
Jasnowłosy/a prychnął/a zakładając ręce na piersi. - Dobra, dobra... - W jego głosie słychać było lekki wstyd. Wyjął z kieszeni komórkę i przystawił ją do ucha. - Wytłumacz mi, czemu oni cię nie widzą... A ja widzę? - Powiedział "do nieba" opierwając się o ścianę klubu. - Jestem wariatem, to chcesz mi powiedzieć?
Offline
- COOO?! - Zdziwił się chłopak wrzeszcząc do komórki- Ja nie wierzę w twoje... - Zatrzymał się na chwilę, pamiętając o ludziach, po czym kontynuował - Ogrodowe krasnale, tak?! A tymbardziej sam... Nie mam ogrodowego krasnala! - Westchnął - Jakie to głupie, że muszę gadać z tobą ptrzez telefon - Zwrócił się do czarnowłosego. - Chodźmy gdzieś, to pogadamy otwarcie. - Zaproponował.
Offline
Chłopak spiorunował go wzrokiem wkładając telefon do kieszeni. Pociągnął go za rękę. - Chodź do mojego domu, dobra? Bo jutro całe miasto będzie mnie ścigać z kaftanem bezpieczeństwa... Tam nam nikt nie będzie przeszkadzał. Mam nadzieję, że się od ciebie czegoś dowiem...
Offline